Wzmacniacze operacyjne i ich wpływ na dźwięk to jeden z niszowych aspektów tematyki audio. Choć rzadko poruszany czy recenzowany, temat ten jest na tyle ciekawy, że warto, aby wraz z innymi publikacjami z dawnego forumowego działu Fizyka i Akustyka pojawił się na AF w formie pełnoprawnego i poważnego artykułu. Tym razem jednak podjęty zostanie nie od strony odczuć i wrażeń, a tytułowego ostatecznego rozstrzygnięcia tej kwestii, czyli zmierzenia ich rzeczywistego wpływu na dźwięk. Jest to również powiedzenie samemu sobie „sprawdzam” z perspektywy zarówno czasu, jak i cały czas rozwijanej wiedzy.
Problematyka większości recenzji wzmacniaczy operacyjnych (OPA)
Pozwólcie proszę, że nie będę się rozwodził na temat tego czym dokładnie są wzmacniacze operacyjne i jaką rolę pełnią w urządzeniach audio. Ta wiedza jest akurat szeroko dostępna i nie sprawia żadnych problemów. Tym zaś jest to, że w ogromnej większości publikacji na ich temat można przeczytać głównie o subiektywnych opiniach odsłuchowych. Jedyną wartością dodaną jest co najwyżej informacja o kompatybilności recenzowanych układów, tudzież praca w ramach urządzenia X lub Y. Bardzo podobnie jest zresztą przy tematyce lampowej. Dawniej mi również zdarzyło się popełnić recenzje kilku takich układów, a łącznie to nawet kilkunastu na przestrzeni lat 2010-2021. Tak więc sam dołożyłem swoją cegiełkę do naszego audio hobby od tej strony.
Najczęściej problem wynika z braku tak aparatury, jak i opracowanych jakichkolwiek sposobów na skuteczne zmierzenie samego wzmacniacza operacyjnego. Tymczasem analizując problematykę testów OPA, doszedłem do wniosku, że przecież wcale nie jest konieczne mierzenie ich od strony elektrycznej. Recenzenci oceniają je na ogół po tym, co wprowadzają do dźwięku wyjściowego, a więc ewaluacja występuje na samym końcu łańcucha dźwiękowego. To więc, co można zrobić tu i teraz, to skupienie się nie na początku, a na końcu procesu wpływu na dźwięk od strony pomiarów akustycznych, a nie elektrycznych. Jedno bowiem drugiemu nie przeczy, a nawet może się wzajemnie uzupełnić.
Czy kości OPA różnią się?
Oczywiście. Pod względem elektrycznym albo budowy mogą to być diametralnie różne układy. Różnią się także zastosowaniami, które producent bardzo często (właściwie to chyba zawsze) umieszcza w DTR-ce, czyli dokumentacji techniczno-ruchowej. Jest tam bardzo szczegółowo opisane w jakich warunkach i z jakimi parametrami pracuje lub ma pracować dana kość.
Objętość dokumentacji również może być sygnałem dla użytkowników i konstruktorów, jak bardzo sprawdzony i dokładnie opisany został dany układ. Im dokładniej, tym mniejsze ryzyko wystąpienia problemów, takich jak praca poza zakresem zadanym czy wzbudzanie się układu.
Weźmy sobie kilka układów przykładowych. Na początek bardzo tanie JRC4580D:
Zastosowania:
- przedwzmacniacze audio,
- filtry aktywne,
- wzmacniacze słuchawkowe,
- przemysłowy sprzęt pomiarowy.
Prawdopodobnie niejeden audiofil ma w domu sprzęt, w którym siedzą te taniutkie układy, ew. w wersjach zminiaturyzowanych. Zauważcie proszę, że w zastosowaniach jest przemysłowy sprzęt pomiarowy. Ten najtańszy układ jest tak solidny, że pakowany jest nawet do takiego rodzaju urządzeń, natomiast przy cenie dosłownie kilku zł, jego dokumentacja ma 27 stron (!). Coś naprawdę niesamowitego.
Idźmy dalej, NE5532D, również popularny strasznie układ:
Zastosowania:
- odbiorniki audio-video,
- komputery zagnieżdżone,
- netbooki,
- platformy skalowalne i transmisja video,
- odtwarzacze i nagrywarki DVD,
- wielokanałowe transkodery video,
- profesjonalne miksery audio.
Kto więc wie, być może Wasze ulubione albumy były miksowane właśnie na tym – również jednym z najtańszych – układzie?
No to podbijmy nieco stawkę i popatrzmy na OPAx134, a więc układy z serii SoundPlus, dedykowane specjalnie do audio (koszt ok. 25 zł za sztukę):
Zastosowania:
- profesjonalne audio i muzyka,
- przetworniki liniowe,
- odbiorniki liniowe,
- multimedialne audio,
- filtry aktywne,
- przedwzmacniacze,
- integratory,
- sieci zwrotnicowe.
Jak widać każdy z tych układów ma swoje zastosowania i siłą rzeczy musi się w jakiś sposób różnić.
Domena elektryczna, a domena dźwiękowa
Przy wszelkich różnicach jakie OPA posiadają – a co zostało pokazane na poziomie elektrycznym w przytoczonych wyżej specyfikacjach – w domenie audio może nie mieć to dla nas żadnego znaczenia, ponieważ pasmo przenoszenia zostanie wielokrotnie przekroczone. Tak więc słyszalnego wpływu na dźwięk uzyskiwany w słuchawkach nie będzie. Może być co najwyżej wrażenie, że coś się zmieniło, ale kurczowe trzymanie się tego mogłoby okazać się przyznaniem do słyszenia pasma w zakresie megaherców.
W temacie czystości będzie identycznie. Przykładowo, OPA2134 ma THD na poziomie 0,00008%. JRC4580D ma THD na poziomie 0,0005%, a więc gorszy wynik o jeden rząd wielkości. Czy OPA2134 zagra więc czyściej? Tak. Czy będziemy w stanie to usłyszeć? Nie. Jeśli w praktyce nasze słuchawki mają w tym samym punkcie pomiarowym (1 kHz) np. 0,25% albo 0,4% THD+N, to twierdzenie o słyszeniu w takich warunkach układów scalonych o wielokrotnie większej czystości wykraczałoby daleko poza zdolności ludzkiego słuchu, wprost przypisując słuchaczowi zdolności nadprzyrodzone.
Wrażenia mogą być różne, ale będą one cały czas tylko wrażeniami. Subiektywnymi odczuciami, które wyrażane będą na bazie bardzo indywidualnej percepcji. Niemniej, jeśli gro użytkowników twierdzi, że słyszą wyraźną różnicę, a nawet robili odsłuch ze znajomymi w ciemno, aby wyeliminować efekt placebo, to być może coś faktycznie jest na rzeczy?
Wpływ OPA na pasmo przenoszenia audio
Skupmy się zatem na domenie dźwiękowej i końcówce systemu audio. Skoro stawiamy tezę, że OPA da się usłyszeć, to co powinno dać się zaobserwować w wynikach?
Jeśli weryfikacji dokonujemy na słuchawkach, to oczywiście zmian w charakterystyce tonalnej na wyjściu, a więc patrzymy na wykres FR. Ponieważ pomiary takowe wykonuję, łatwo jestem w stanie wykonać pomiar słuchawkowy żonglując tylko kośćmi OPA w układzie testowym. Zmiany powinny być jednoznacznie widoczne, powyżej 0,5-1,0 dB, a do tego powtarzalne na przestrzeni puli pomiarów i na osi czasu.
Do testów wytypowałem sobie zatem 9 różnych kości OPA, które akurat posiadałem pod ręką:
- NE5532AP
- NE5534P (lutowane parami jako dual)
- LM833N
- OPA2134PA
- OPA2227P
- AD825 (lutowane parami jako dual)
- JRC4580D
- LT1001 (lutowane parami jako dual)
- LT1037 (obsadzane parami jako dual)
Było ich więcej, ale uznałem, że nie ma sensu rozsadzać ich ilością próbki testowej. Jeśli coś by miało wyjść w pomiarach, bez żadnego problemu przy takiej ilości układów to zobaczymy.
Sprzętem testowym były Audeze LCD-XC (bo potrzebujemy zamkniętych słuchawek odpornych na oddziaływanie otoczenia), podłączone kablem Fanatum Agios (bo znów będzie jak przy CrossZone że kabel był nie taki jak trzeba) do wspomnianego prototypu serwera (który w obu sekcjach – cyfrowej i analogowej – może przyjąć do 5 kości OPA, więc najlepszy sprzęt do tej roboty).
Przed przystąpieniem do testów pomiarowych, poświęciłem nieco czasu na zrobienie dodatkowego eksperymentu. Po prostu posłuchałem sobie wszystkich tych kombinacji, starając się wychwycić różnice i zmiany w tonalności między układami. Bez ślepego testu i tylko w ramach zabawy, notując swoje uwagi. Faktycznie czasami wydawało mi się, że jeden zestaw OPA gra np. mocniej skrajami, a inny wprost przeciwnie jest bardziej transparentny. Zrobiłem więc dokładnie to samo co typowy recenzent audio: operowałem wyłącznie na swoim słuchu.
Następnie wróciłem do kombinacji nr 1 i zacząłem cykl pomiarowy. Wykres tonalności wszystkich 9 kombinacji jakie wykonałem prezentuje się następująco:
Wszystkie pomiary wyszły identyczne. Oznacza to, że słuchawki na każdej z kombinacji zagrały dokładnie tak samo. Nie ma tu nawet najmniejszych odchyleń. Jedynie wyszczególnić możemy 0,1 dB na jednym z zestawów (linearnie przez cały przebieg), a więc granica błędu pomiarowego, niemożliwa do usłyszenia.
W teorii nadal istnieje szansa na to, że w zakresie całościowego pasma przenoszenia różnice między kośćmi byłyby możliwe do zaobserwowania, ale w domenie audio, czyli 20 Hz do 20 kHz, takowych nie ma. I tak samo nie ma możliwości, aby człowiek słyszał więcej (tj. megaherce). A więc to, co wydawało mi się, że słyszę, w praktyce było niemożliwe do usłyszenia.
Na koniec wykonałem jeszcze jeden test, czy po godzinie (nagrzanie) te same układy pokażą identyczną odpowiedź częstotliwościową zmierzoną wcześniej na samym początku. Okazało się, że tak. Eliminuje to więc potencjalne różnice płynące z temperatury pracy.
Wpływ OPA na czystość dźwięku
Kontynuując testy, postanowiłem sprawdzić również przełożenie się kości OPA na inne aspekty dźwiękowe, a nie tylko odpowiedź częstotliwościową. Wiele osób twierdzi, że OPA często wpływają pozytywnie na czystość. Stąd dokonują zmian, aby takową czystość osiągnąć w swoim systemie audio. Po części omówiliśmy już ten temat przy okazji DTR-ek, ale warto rzucić okiem na kilka przykładowych kości od strony tego, co dały na wyjściu.
NE5532AP:
JRC4580D:
OPA2134:
Jak widać, także i tu nie zachodzą żadne różnice. LCD-XC pozostały niewzruszone na zmiany kości. Nie ma żadnej potężnej zmiany na plus. Nawet OPA2134 względem najtańszych JRCków nie dają tu absolutnie nic. Słowem-kluczem będzie jednak zwrot „zmiana na plus”, bowiem przy układach z jednej z kombinacji zaobserwowałem takie coś:
A na jeszcze innej takie coś:
Na pokazanych wykresach THD widać, że w danej aplikacji układy te albo się nie sprawdzają (pierwszy wykres) albo wprost wzbudzają (drugi wykres). Czyli nie dość, że nic nie polepszyliśmy, to na koniec jeszcze pogorszyliśmy dźwięk.
Pomiary OPA od strony elektrycznej
Jak się okazuje, nie tylko moje wyniki wskazują na to, że OPA albo nic nie dają poza układami „domyślnymi”, albo wprost psują to, co słyszymy. Testy wykonywane przez znany i ceniony portal audiosciencereview (ASR) na przykładzie Gustarda H20 i Toppinga D10 także wskazały, że uzyskiwane wyniki THD na wyjściu z samego urządzenia albo nie ulegają specjalnym zmianom, albo są wręcz gorsze niż kości fabryczne:
Uzupełnia się to z moimi obserwacjami, dając nam pełny obraz zachowania różnych kości tak na początku toru, jak i jego końcu w dwóch różnych domenach.
Przy okazji zmierzono również temperaturę pracy układów:
Jak widać, układ dyskretny jest tu wyraźnie cieplejszy, a zamknięty w obudowie bez odpowiedniej wentylacji w lecie jest proszeniem się wprost o kłopoty.
Dlaczego więc tyle osób słyszy OPA?
Fundamentalne jest tu zrozumienie, że wzmacniacze operacyjne mogą mieć wpływ na dźwięk wtedy i tylko wtedy, gdy pracują w domenie użytecznej dla takich zastosowań, a efekty ich pracy jesteśmy w stanie usłyszeć z racji przekroczenia określonej skali zmian. Mówiąc wprost: nawet, jeśli zmiany bylibyśmy w stanie zaobserwować pomiarowo, niekoniecznie mogą być one na tyle duże, abyśmy je usłyszeli. Wówczas moglibyśmy mówić o tym, że OPA mają przełożenie na dźwięk, ale zmiany przez nie wprowadzane są niesłyszalne.
Zademonstrujmy to na przykładzie. Poniżej znajduje się tabela prezentująca wyniki pomiarów różnych kości elektrycznie, opublikowane pierwotnie w nieistniejącym już wątku na FAF na ten temat, niestety bez źródła:
Nawet biorąc pod uwagę najgorzej mierzące się tu kości (Burson V5i), będą to wartości cały czas znajdujące się poza granicą naszego słuchu. Ponieważ kości nie są najtańsze, z góry zakładamy dobre rezultaty, albo nawet jakiekolwiek rezultaty. Nie ważne że tego nie słyszymy, bo wartości rzędu -83,3 dB są poza zdolnościami tak ucha ludzkiego, jak i słuchawek, na których przeprowadzamy ewaluację. LCD-XC, których użyłem w teście, osiągnęły najlepszy wynik -0,205% THD+N, co daje nam w przeliczeniu -53,8 dB. Oznacza to, że słuchawki nie mają najmniejszych szans na pokazanie takich niuansów między układami o jakich tu mówimy. A skoro FR również się przy tej okazji nie zmienia, to konkluzja jest tylko jedna.
Problem w tym, że większość osób raczej nie posiada sprzętu, możliwości czy po prostu wiedzy, które pozwoliłyby ze 100% pewnością stwierdzić w ich systemie zachodzenie zmian, a jeśli już, to realną ich skalę. Jedynym narządem poznawczym, jaki wszyscy posiadamy, jest nasz słuch. Ten natomiast jest pozbawiony zarówno powtarzalności, jak i obiektywności. Podlega też wielu różnym czynnikom, jak chociażby podatność na sugestię. Jeśli człowiek bardzo chce coś usłyszeć, to w końcu to usłyszy i jeśli z góry zakłada, że usłyszy zmianę, to takowa mu się objawi. Tak działa nasz umysł. Jest to fundamentalna prawda o nas samych, do której sam też nieco czasu dochodziłem (głównie własnym portfelem).
Niestety mocno rękę do tego przykłada Internet, w którym bardzo szybko znajdziemy na forach przeróżne opisy wprost spektakularnych zmian, jakie dane kości wg tej czy tamtej osoby wniosły do systemu. Działa to na zasadzie tzw. cherry-pickingu, a co jest metodą powszechnie panującą w warunkach głębokiego audio. Dana osoba szuka nie odpowiedzi na określony problem, a potwierdzenia z góry przyjętych tez, które są łatwiejsze w ten sposób do przetrawienia. Natomiast drobnym rzeczom mamy tendencję przypisywania zbyt dużej wagi, co w połączeniu daje mieszankę wprost hurra-wybuchową.
Z rzeczy praktycznych, na pewno dochodzi też różnica głośności w urządzeniach, które mają włącznik w pokrętle, a także duży interwał między wyłączeniem urządzenia, wypięciem zestawu OPA, wsadzeniem nowego, włączeniem i odsłuchem. Nawet chwilowy wpływ ciszy na słuch działa resetująco. Nie mówiąc już o tym, że zmiany kości najczęściej wykonujemy samodzielnie i nie ma mowy o ślepych testach. A więc znów mamy pełną świadomość jaka kość aktualnie pracuje w systemie i bez problemu rozpoznajemy kość A od kości B tylko na bazie tejże wiedzy.
Sens wymiany wzmacniaczy operacyjnych
Moim zdaniem sens wymiany wzmacniaczy operacyjnych zachodzi wyłącznie wtedy, gdy układy ulegną ewidentnemu uszkodzeniu lub spaleniu. Elektronika bowiem podlega degradacji, a wzmacniacze operacyjne nie są z reguły najchłodniejszym elementem sprzętu audio. I to jest powód dla którego producenci umieszczają gniazda umożliwiające wymianę tych układów. Choć znacznie prościej jest to wyjaśnić klientowi jako możliwość wymiany układu dla potencjalnego dopasowania sobie dźwięku pod własne upodobania. W przeciwnym razie mógłby odebrać to jako zapowiedź awaryjności.
W elektronice, przede wszystkim od strony serwisowej, jest takie powiedzenie, że jeśli coś nie jest zepsute, nie naprawiaj tego. Jeśli sprzęt X został zaprojektowany pod układy NE, LME albo JRC, takie kości siedzą tam na pokładzie i nic się z nimi nie dzieje, wymiana jest bezzasadna.
Sens w ogóle recenzji wzmacniaczy operacyjnych
Automatycznie ma to swoje przełożenie na wszelakiej maści opisy i recenzje kości OPA. Zwłaszcza mowa o tych, w których pod wpływem wrażeń odsłuchowych formułowane są wnioski co do zasadności zakupu i wymiany układów, często w sporej ilości. Być może większość osób w takiej sytuacji po cichu kasowałaby je ze swoich serwisów i niewykluczone, że część publikacji na temat OPA zniknie, ale nie widzę konieczności czynienia tego z własnymi.
Raz, że nie ma ich dużo, a dwa, że wyrażone w nich zdanie na temat domniemanego wpływu OPA na dźwięk było autentyczne i szczere. Rzeczywiście tak odbierałem te małe układziki i taki a nie inny wpływ na dźwięk za ich sprawą odnotowywałem. Ba, sam nawet je kupowałem. Nie widzę powodu, aby się teraz tego wypierać i udawać, że tak nie było. Natomiast mądry człowiek uczy się na własnych błędach i dla mnie samego również był to etap nauki tego, co faktycznie wpływa na jakość dźwięku, a co jedynie na dobre samopoczucie. Dlatego jedyne co uczyniłem, to zostawiłem odpowiednią adnotację w recenzjach OPA, aby się nimi nie sugerować przy zakupach. Sobie natomiast przypominać w ten sposób, jak wielki progres udało się poczynić na drodze ku świadomemu audio.
Ustalenia z artykułu mają też swoje dalsze konsekwencje. Przede wszystkim przestałem wydawać pieniądze na drogie układy OPA, nie mam chociażby układów dyskretnych, a w sprzęcie jaki posiadam siedzą standardowe kości dostępne na rynku, ściśle wg specyfikacji producenta. Etap tzw. OPA-rollingu zakończył się u mnie więc definitywnie, choć jak liczę zajęło mi to kilka ładnych lat (i kilka ładnych tysięcy złotych).
Z kolei co tyczy się przyszłych recenzji kości OPA, nie są takowe planowane i nie będą już przeze mnie wykonywane. Powyższy artykuł pokazał, że jest to, mówiąc brutalnie, strata czasu oraz ryzyko dla samego sprzętu, że coś się uszkodzi albo spali z racji niedopasowania parametrów kości do środowiska pracy. Wychodzę z założenia, że kłopotów najlepiej jest unikać, a nie na siłę je sobie stwarzać.
Podsumowanie
Sumując ustalenia z artykułu i odpowiadając na pytanie, czy wzmacniacze operacyjne mają wpływ na dźwięk, odpowiedź brzmi: nie. Zmian słyszalnych w dźwięku słuchawek w rzeczywistości nie ma, a wszystkie wyniki się pokryły. Tak więc o ile elektrycznie komponenty takie jak OPA różnią się między sobą, w domenie jaka nas interesuje, zmian nie uświadczymy. Możemy sobie co najwyżej dźwięk (lub sprzęt) popsuć, a co także udało się przy okazji udowodnić.
Jeśli więc macie zamiar wydać pieniądze na drogie układy tego typu, najprawdopodobniej nie będzie żadnych z tego tytułu zysków w systemie, a nawet mogą być problemy (wzrost THD, wzbudzanie się układów, niższa dopuszczalna temperatura pracy). Producent najpewniej zaaplikował już najlepsze, najbardziej sprawdzone na rynku układy, więc jeśli nie posiadacie na ten temat wiedzy, najlepiej jest po nim nie poprawiać.
audioholik napisał
Ok. Zatem moje obserwacje uratują tylko ślepe testy. Do tego potrzeba dwóch ludzi, to i sam nie zrobię. Poproszę kumpla o pomoc. Temat jest ciekawy. I ciekawe czy dam się zmylić -;)
audioholik napisał
Dobrze, jak zatem wytłumaczyć to, że zawsze słyszę to samo i te same rzeczy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się abym raz jakiś układ uznał za lepszy, a za jakiś czas za gorszy?
Jakub Łopatko napisał
Już to wyjaśniłem, w zasadzie dwukrotnie. Jeśli metoda pomiarowa opisana w artykule nie może być przeprowadzona, proszę wykonać sobie porządny ślepy test (ABX). Jeśli trafi Pan w 8 z 10 przypadków, uzyskujemy realne dane mające wartość statystyczną. Na słuch również słyszałem wielokrotnie powtarzalne różnice, a potem poległem na teście ABX, po czym zrobiłem sobie pomiary i stąd powyższy artykuł.
audioholik napisał
To może inaczej. Na pomiarach jest to co można zmierzyć. One nie wykazują wielkich różnic lub wręcz zupełny ich brak, przy różnych kostkach. Natomiast na słuch różnice są ewidentne i powtarzalne, dlatego napisałem, że uPC 4570C zagrał w moim układzie najlepiej, mimo slew rate 7V/us, a BB OPA 2604AP mimo 20V/us, gorzej, bo ostro i zrobił się bałagan, bo tak słyszę. Popularny 4558 ma zaledwie 2V/us. Pomiary są potrzebne, choćby po to aby określić czy układ pracuje prawidłowo, nie wzbudza się itd. Co Pan wykazał bezdyskusyjnie, ale przecież sprzętu się słucha, a nie ogląda przebiegów z aparatury w rytm muzyki. O stoliczku napisałem tylko dlatego, że mam te układy w wersji smd. Ja wiem, że służy do łatwego serwisu ale też do dopasowania układu smd do podstawki DIP 8. Nie określiłbym tego, że słyszę różnice „problemem”, a przeciwnie, problem bym miał, gdybym ich nie słyszał. Mój kolega, który zbudował ten wzmacniacz, dostarczył mi go z OPA 2604AP. Posłuchał trochę i stwierdził wręcz, że „opamp to opamp – nie ma różnicy”. Jak dla niego nie było. OK. Tyle, że on nie słuchał tyle co ja bo zajmuje się czym innym. Elektronikę traktuje wyłącznie na zasadzie właściwości fizycznych i obliczeń. Ja twierdzę, po latach doświadczeń własnych, z odsłuchami, budową własnych urządzeń i modyfikacjami fabrycznych, że jest inaczej. Słyszę to w sposób powtarzalny i za każdym razem wnioski mam takie same. Chcę, jednak, zauważyć inne zależności. Człowiek jako istota biologiczna i posiadająca psychikę ma takie coś jak, akomodacja słuchu, znużenie, znudzenie, zniecierpliwienie itp. Ileż razy można słuchać tych samych próbek dźwiękowych utworów bez takich reakcji? Ja stwierdziłem, że po maks. trzech do sześciu prób z tym samym utworem rośnie moja irytacja. Zwyczajnie, mózg się buntuje, że znowu to samo się mu serwuje -;) I wtedy gucio z porównań -;) Dlatego próby ograniczam do trzech, czterech, na jeden raz. Zauważę jeszcze jedną rzecz, pozornie nie związaną z tym tematem. Mam kilka albumów na DVD nagranych i zmasterowanych w dts. Koncerty itp. Jeśli słucham ich w systemie KD, słyszę tylko zmatowienie dźwięku względem wydań na CD. Jak wiadomo dts jest stratny i ma minimalnie wyższą przepływność dla kanałów od Dolby Digital AC-3. Czyli teoretycznie jest lepszy. Jeśli tego samego albumu posłucham w foobarze z wtyczką dts i miksującą do dwóch kanałów, na słuchawkach, natychmiast słyszę artefakty. Szczególnie wysokie tony są zniekształcane. Bas staje się rozlazły a średnica zmatowiona. Odpowiednik tej płyty na CD brzmi bez takich błędów. Podobnie jest z mp3. Mimo bitrate 320kb/ps zawsze słyszę „odchudzenie dźwięku”, brak „masy brzmienia”. Coś jednak…
Jakub Łopatko napisał
Słuch można bardzo łatwo oszukać i jest to najgorsze „urządzenie” pomiarowe, jakie można zastosować w audio. W artykule wyjaśniłem dokładnie czemu może się wydawać, że są jakieś różnice. Po to właśnie opracowano metody pomiarowe i ślepe testy, aby w rzeczywiście powtarzalny sposób móc to zweryfikować. Nie można bowiem usłyszeć czegoś, co fizycznie nie zachodzi, ale bardzo łatwo można usłyszeć coś, czego się spodziewa, że się usłyszy. W żadnym wypadku nie stoi to w sprzeczności z tym, że sprzętu się słucha. Trzeba tylko mieć przy tym świadomość jak bardzo nasz słuch jest ułomny i podatny na sugestię.
Cytując fragment z jednego z pozostałych testów z ASR, bowiem nie tylko moje badania wykazały brak zmian OPA, ale choć dotyczący sprzętu zasilającego, mówiący dokładnie to samo:
„Why Owners Report Better Fidelity
There are countless people who buy these products and swear by them. How is that possible seeing that measurements don’t remotely back them? Simple: improper testing. P12 is inserted in the system, listener pays more attention and now has a different impression of music. He hears more detail, more air, etc. He then decided that the theory of the power regen is proven. When taking it out of the system, expectation is that it will sound worse and it will. This is all part of being human.”
audioholik napisał
Panie Jakubie. To, że pomiary czegoś nie pokazują nie oznacza, że tego nie ma. Mam wzmacniacz słuchawkowy diy na Mos – Fetach. Dokładnie to klon SDS Labs Headphone Amplifier. Nie wygląda bajerancko, tylko przeciętnie. Prototyp na kawałku deski. Więc wrażenia wizualne można sobie odpuścić. Raczej nie mają wpływu na odbiór muzyki. Do tego coś jest spaprane w projekcie płytki, bo słychać brum sieciowy. Typowa samoróbka, wykonana przez mojego kolegę. Oczywiście podstawka, precyzyjna, pod opamp sterujący jest, celowo, aby eksperymentować.
Czego bym tam nie włożył, mam inny dźwięk, a były testowane:
JRC 4558
NE 5532
BB OPA 2604AP
TL 082
uPC 4570
JRC 4580DD
Na testy czeka 4560, w różnych wydaniach, tylko muszę „stoliczki”, zorganizować i przylutować.
Na moje ucho najlepiej wypadł uPC 4570 produkcji NEC – a. Co ciekawe, jego slew rate jest dużo mniejszy niż OPA 2604AP bo tylko 7us, kontra ponad 20us u BB. Ten okazał się być zbyt wyostrzony i zlewał dźwięki. Najgorszym natomiast jest 4558. Gra tak, że maskuje szczegóły i wszystko skraca i uśrednia.
Wzmacniacz mam podłączony do komputera. Źródłem dźwięku jest tania karta USB Gembirda, a do odtwarzania używam różnych programów. AIMP3, Foobar 2000 z WASAPI, Winamp z YASAPI (wtedy grają tak samo), Music Bee, cMP2, J Play i wiele innych. Wniosek jest taki, że te, które obsługują WASAPI grają lepiej ale… Ostatnio trafiłem w sieci na program WAV Only i… no foobar spadł z piedestału, choć bardzo go lubię za jakość i możliwości rozbudowy plug – in ami. Ogólnie, za pomysł na program i jego możliwości odtwarzania wszystkiego i analizy. Chyba, nie do końca, jest tak jak Pan pisze. Pozdrawiam
Czytelnik
Jakub Łopatko napisał
Wręcz przeciwnie. Jeśli na pomiarach czegoś nie ma, to znaczy że tego nie ma. Jeśli FR w paśmie słyszalnym się nie zmienia, to wszystko gra tak samo tonalnie. Jeśli THD w paśmie słyszalnym się nie zmienia, to wszystko gra tak samo czysto. Jeśli ktoś twierdzi inaczej bo coś usłyszał, to jest to już jego problem. Zwłaszcza, że nie ma to żadnego znaczenia, gdyż rzeczywistości czy praw fizyki to nie zmieni. 🙂
Obecność stolika natomiast nie jest po to, aby żonglować sobie kośćmi, tylko aby w razie problemów móc łatwo układ zdiagnozować i wymienić. Bez konieczności udawania się do serwisu albo rozlutowywania sprzętu.
Adam napisał
Witam, dwa razy sprawdzałem datę publikacji, niestety artykuł nie był opublikowany 1.04.Odwieczny konflikt, pomiary-odczucia, szczególnie w audio widoczny, ale nie tylko. Może po prostu dysponuję czulszym zmysłem słuchu niż autor, czego sobie gratuluję, ponieważ bez większych problemów rozpoznam 2604 od 5532, nie mówiąc o muses. Sens wymiany opampów moim zdaniem, jest jak najbardziej zasadny, każdy dysponuje odmiennym sprzętem i wyobrażeniem muzyki jaką chce usłyszeć, opy przychodzą z pomocą. Ostatnio użytkuję dyskretne z kraju środka, świetny stosunek cena/jakość. Co do możliwości uszkodzeń sprzętu, niestety na przestrzeni 20 lat „udało” mi się zepsuć Marantza cd 40, poprzez odwrotne wsadzenie opampa, ale to jeden przypadek na kilkadziesiąt urządzeń w których dolutowywałem stoliki DIP 8. Tak czy inaczej dziękuję za jak zawsze wyczerpujący artykuł, gratuluję również odwagi za wsadzenie kija w mrowisko. Pozdrawiam
Jakub Łopatko napisał
Również dziękuję za odważny komentarz. 🙂
Pozdrawiam.
FreeQ napisał
To ja muszę też pogratulować słuchu czulszego niż sprzęt pomiarowy. I tutaj muszę się wtrącić że martwię się. Ponieważ tak dobry zmysł słuchu musi powodować też pewne dyskomfort typu bóle głowy czy migreny a tym bardziej spacer po mieście musi być niezwykłym i wyczerpującym przeżyciem. Zdrowia życzę! 🙂
slawsim napisał
Popieram Twoje zdanie w kwestii słyszenia wpływu na dźwięk poszczególnych opampów. Można postawić teraz pytanie jak się mają do powyższego artykułu testy wykonane w 2016 roku takich opampów jak Burson V5i, V5 oraz SIL994? Czy tamte opisy jak one „grają” to były autentyczne wrażenia słuchowe Jakuba? Wspomnę tylko, że testując je we wzmaku Burson Lycan miałem bardzo zbieżne opinie. Mogę dodać, że są różnice w „brzmieniu” tych samych opampów gdy słuchałem ich w DAC-u na układach 2x1794A Burr Brown, co tłumaczę innym środowiskiem ich pracy, dlatego tak różne są opinie co do „brzmienia”.
Jakub Łopatko napisał
> „Można postawić teraz pytanie jak się mają do powyższego artykułu testy wykonane w 2016 roku takich opampów jak Burson V5i, V5 oraz SIL994?”
Po co stawiać pytanie, skoro odpowiedź na nie została udzielona wprost w artykule?
> „Czy tamte opisy jak one „grają” to były autentyczne wrażenia słuchowe Jakuba?”
J.w. Odpowiedź na to pytanie również została udzielona wprost w artykule otwartym tekstem.
> „Wspomnę tylko, że testując je we wzmaku Burson Lycan miałem bardzo zbieżne opinie.”
Prawdopodobnie kwestia autosugestii.
> „co tłumaczę innym środowiskiem ich pracy”
Analizowałem takie prawdopodobieństwo i wyszło mi, że nie. Przedstawiony tu eksperyment pomiarowy obejmował w zasadzie dwa różne środowiska: sekcję cyfrową i analogową. Wszystko oparte o kombinacje 5 różnych kości OPA, które można było dowolnie mieszać. Układ był tak skonstruowany, że każda sekcja była na osobnej płytce z osobnym zasilaniem, pełniąc każdorazowo rolę de facto osobnego urządzenia (modułu) w ramach jednego serwera. Pomiary pokazały, że nawet w sytuacji niedopasowania kości do danego środowiska/modułu i w efekcie wzbudzania się, nie miało to przełożenia na tonalność słuchawek. Co więcej, dane te są powtarzalne i co do konkluzji w 100% zgodne z innymi opracowaniami pomiarowymi na temat wzmacniaczy operacyjnych. Jeśli byłaby to kwestia środowiska pracy i nawet zakładając, że sprzęt użyty do przeprowadzenia eksperymentu jest tak magiczny, że niewrażliwy na zmiany OPA, to w przypadku Gustarda i Toppinga mamy sprzęty wzięte wprost z półki sklepowej.
Nawiązując jeszcze do Lycana, pozwolę sobie sformułować trochę inną teorię: urządzenie mogłoby być tak fatalnie zaprojektowane, że reagowało losowo z różnymi układami w zależności od ich właściwości elektrycznych. I to nie problem „grania” OPA, tylko projektu technicznego urządzenia, którego producent jak pamiętam radził jednemu z użytkowników wycięcie siłowo dwóch kondensatorów, aby rozwiązać jakiś tam problem techniczny. Jeśli nie były przy tym wykonywane żadne sensowne pomiary, nie powoływałbym się na odczucia czy wrażenia wynikające z odsłuchów tego urządzenia. Jest to po prostu nie do ustalenia na tym etapie.